Recenzja filmu „Król Internetu” (2020) Gia Coppola
Wnuczka legendarnego Francisa Forda i bratanica Sofii Coppoli, a także dalsza rodzina Nicolasa Cage’a, Gia Coppola powróciła po siedmiu latach od swojego niezbyt udanego debiutu „Palo Alto” z zupełnie nowym projektem. Nacechowany na krytykę i opis świata teraźniejszego, gdzie media zostały sprowadzone do rozrywkowych maszynek Gia Coppola ciągnie swoją opowieść w miarę tego jak postać grana przez Andrew Garfielda zaczyna wbijać się w coraz większą sławę w internecie. Czym zajmuje się owy rosnący guru? Oprócz tego, że nie można mu odmówić w pewnym sensie odwagi i charyzmy, to jest klasowym błaznem w internecie. No tak ale co z tego? Czy Gia Coppola chce nas pozostawić z myślą po tym filmie, że ludzie potrzebują klasowych błaznów nawet w dorosłym życiu? Trudno wyłuskać jakie motywy pchały reżyserkę do podjęcia rękawicy, ale mam wrażenie, że wykrzyczenie czegoś, ale niekoniecznie… czegoś konkretnego.
Andrew Garfield gra tu karykaturę siebie z „tick tick… boom”. Można odnieść wrażeni, że robi to specjalnie, z przekory. W końcu po kilku latach szufladkowań jako miły Garfield tu przeradza się w podszytego egocentryzmem pajaca. No tak i wszystko byłoby w porządku, gdyby Gia Coppola, w ogóle nie zaniechała reszty postaci. Garfield, Garfield, Garfield. Rozumiem, miał to być film jednego aktora, ale to w końcu postać grana przez Mayę Hawke jest tu „stwórczynią”, a właściwie znaleźczynią talentu „króla internetu”.
Końcowo film odlatuje w truizmy, w trochę zrzędzenie starego dziadka. No cóż, często takie stare dziadki mają rację, ale co z tego skoro brzmi to w sposób, no, nie za ciekawy. Film ogląda się jakby to właśnie 83letni dziadek Francis Ford klecił ten film po tym jak naoglądał się krótkich metrażów z Sundance i postanowił zaimponować 30latkom. Internet jest dziś zły, ludzie teraz są źli bo internet jest zły, ludzie robią złe rzeczy bo oglądają pajaców na internecie. Z całym szacunkiem, ale przy waleniu tautologicznych scenek rodzajowych, nawet sam 86letni Robert Redford nie będzie skakał z radości. Kojarzy mi się to z pogadankami na wywiadówkach w szkole połączonej z całkiem dobrą techniczną realizacją. No cóż, Coppolowie często mają to do siebie, że kręcąc tło, zapominają o… całej reszcie (jak np. Sofia w „Bling Ring”).
Hey yooo, Coppola gang is here! Are you excited?! Uhhh, no jednak przy całej sympatii do rodziny Coppoli, nadal będę sceptyczny wobec talentu reżyserskiego jednej z najmłodszych osób z klanu w tej materii.
Ocena: 4/10