Recenzja filmu „Mężczyzna imieniem Otto” (2022) Marc Forster
Jest coś niezwykle mnie irytującego w tym, że amerykanie masowo robią bezcelowe remake’i europejskich i azjatyckich filmów w Hollywood tylko po to, żeby nie czytać napisów. To jest skrajnie memiczne, skrajnie głupie i skrajnie amerykańskie. No więc, teraz zostaliśmy poczęstowani amerykańską wersją szwedzkiego flagowego pokazu siły ichniejszej kinematografii, czyli „Mężczyzny imieniem Ove” w nowej, amerykańskiej odsłonie z Panem Tomem „Nice and Happy Guy from the Hollywood” Hanksem. I wyszło do bólu wtórnie, a Tom Hanks nigdy, PRZENIGDY nie będzie umiał zagrać chama i buraka.
Dlatego też nie wiem czemu Hanks od pewnego czasu tak usilnie próbuje udowodnić światu, że może wcielić się w postacie negatywne lub mające cechy negatywne. Niestety wychodzi mu to pokracznie i nieudolnie, a przede wszystkim niewiarygodnie.
Wróćmy jednak o filmu, który jest kalką praktycznie 1:1 szwedzkiego pierwowzoru, z tym że tu mamy nie imigrantkę z bliskiego wschodu jako czynnik, który odmieni naszego głównego bohatera, a emigrantkę z Meksyku (oczywiście pod retorykę i kulturę USA). Wszystko jednak jest jakieś wtórne i nie za bardzo potrafi angażować widza. A już sceny z młodym Otto, retrospekcje grane przez syna Hanksa są już zupełną aberracją. Młody Hanks, może i jest podobny do ojca fizycznie, za to nie ma ani trochę talentu i wyczucia aktorskiego. Jest sztuczny, jego kwestie są wręcz amatorskie, a scena w restauracji to kuriozum bo obydwoje aktorów biorących udział w scenie zagrało na poziomie telenoweli.
„Mężczyzna imieniem Otto” to film klasy B, prawdopodobnie większej widowni w pamięci nie zostanie, a i to moim zdaniem lepiej bo to po prostu bzdecik ze słabym, cukierkowym morałem, nie przez to, że był remakem, a przez to że został zrealizowany bardziej po łebkach, łopatologicznie i tandetnie. Trzeba w końcu też wysłać maila Hanksowi, żeby przestał grać rolę dupków, bo jeśli jeszcze raz zobaczę jak mało nie pęka siląc się na choćby pół przekleństwa albo robi groźną minę wyglądającą jak 2 letnie dziecko udające goryla to prawdopodobnie uprowadzę Wilsona z najbliższego Decathlona i zażądam okupu.
Ocena: 4/10