Recenzja filmu „Black Adam” (2022) Jaume Collet-Serra
To, że mało kto potrafi robić ekranizacje komiksów DC oraz że to marvelowscy bohaterzy wyprzedzili owe uniwersum o kilometry świetlne jest niczym nowym. Jednak to jak bardzo niepotrzebny film można stworzyć, jest kolejnym zaskoczeniem, które serwuje nam DC, a właściwie Warner Bros.
Chyba kwestią czasu był angaż naczelnego łysego byka tego świata, czyli Dwayne’a Johnsona jako superbohatera. Ogromny, prawie dwumetrowy Amerykanin nadaje się idealnie do roli superbohatera. I… no i właśnie chyba się jednak nie nadaje. „The Rock” gra tak „therockowo”, że głowa mała. Chłop wydaje się, że tak generycznie tu zagrał poważnego łysego karka strzelającego miny (jak zawsze w swoich filmach), że wyszedł nie Black Adam, a The Rock-random superhero. No cóż, może po prostu Johnson jest tak superbohaterski, że ubranie go w rajtuzy i danie supermocy to jest przesada?
W każdym razie, sam film jest bardzo generyczny. Wygląda jak sekwencja lsoowych wybuchów, losowych kwestii, losowych problemów, które nikogo nie obchodzą, a także losowych bohaterów, których nie wiemy kim są po co i dlaczego to robią. Ale po kilku minutach już nas to nie obchodzi.
Cała realizacja filmu jest tragiczna, a film wygląda jak jakiś brat bliźniak pierwszych marvelowskich prób stworzenia czegoś (jak np. „Hulk”). I wychodzi z tego taki kiczowaty i nieangażujący plastuś, że oglądanie tego jest iście drogą przez bzdety tego kalibru, że chyba sami twórcy nie wierzyli, że to robią. Tym bardziej dziwi mnie, aż taka kaszankowatość tego filmu, że 3 lata wcześniej z tego samego uniwersum wyszedł „Shazam!”. Oczywiście, tamten film również nie był dobry, nie był nawet poprawny, ale… ale nie był tragiczny i tak głupi!
„Black Adam” to jakieś nieporozumienie. Oglądamy dwie godziny latania i rozwalania loswych rzeczy przez „The Rocka”, a wtóruje mu jakieś pseudo mistyczne bzdety bohatera granego przez Pierca Brosnana. Naprawdę nie wiem dlaczego Brosnan się zgodził na granie w tym filmie i byciem przystawką kiczowatości do dania głównego Johnsona. DC znowu dostało beznadziejny film. Czyli nic nowego.
Ocena: 1,5/10