Recenzja filmu „Lewandowski – Nieznany” (2023) Maciej Kowalczuk
Trochę to przewrotne, że w momencie gdy Lewandowski zalicza spadek formy i jeden z najgorszych okresów w swojej karierze od dekady (oczywiście, przyszło to po najlepszych trzech latach w historii) wychodzi ten dość pompatyczny, ale jednak samousprawiedliwiający się podszyciem skromnością „dobrego chłopaka Lewandowskiego” film.
Tym bardziej dziwi, że Amazon zlecił ten dokument do realizacji Maciejowi Kowalczukowi, który do tej pory był reżyserem głównie oper mydlanych. No i ten sznyt taniego nakładania emocji na prozaiczność lub bezemocjonalne tony widać. Widać bardzo. Podobnie jak w przypadku dokumentów o Cristiano Ronaldo czy Messim trudno jest wyłuskać coś więcej z biografii takich ludzi jak on czy Lewandowski. I nie można mieć do mnie pretensji, po prostu są dobrymi (w pewnym przyjętym przez społeczeństwo sensie) ludźmi, wielkimi sportowcami, a nie ciekawymi personami. To nie są sportowe chamy, to nie są bękarty sporty.
Co innego jeśli weźmiemy żywot Maradony, Ibrahimovicia, Mike’a Tyson’a czy Conora McGregora. To są samograje, gotowe scenariusze na film. Charyzma, wola walki, bycie innym. Kochaj albo nienawidź. U Lewandowskiego jest tylko „lub mnie”. A zrobić dobry film o „dobrym chłopaku” jest skrajnie trudnym. Wręcz prawie niemożliwym, bo po prostu to nie jest ciekawe.
Kolejnym faktem jest to, że Lewandowski wcale nie jest takim człowiekiem, na którego kreują go media i sam on siebie kreuje. Chodzi mi o to, że jest on wspaniałym sportowcem, niezwykłym indywidualistą, ale fatalnym liderem. To nie jest Carles Puyol ani Francesco Totti, nie weźmie „za mordę” innych i nie zainspiruje ich. Nie podniesie ich na duchu, nie pociągnie ku górom. Zawsze Lewandowski będzie rozkładał ręce i kręcił głową – bo jest indywidualistą, ale bez zaangażowania w dzieło wspólne. I to widać w całym dokumencie, podskórnie wychodzi gdzieś między słowami i wylewa się nawet w tak dość miernym dokumencie. To jest różnica. Lewandowski jest antagonizująca się syntezą dobrego chłopaka i indywidualisty – w przeciwieństwie do bardziej naturalnego żywota demona woli i charyzmy – Maradony. Dlatego też, mimo wszystko Lewandowski nigdy nie był i nie będzie uważany za największego piłkarza na świecie. Nie jest charyzmatykiem.
„Lewandowski – Nieznany” to laurka dla największego polskiego sportowca w historii. Ale jednocześnie jest to film zupełnie niepotrzebny i nakręcony za wcześnie. Także samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia i jest szukaniem dziury w całym. Wygląda jak film do nauki angielskiego na prywatnych lekcjach. Bezemocjonalny, nudnawy i bazujący na tanim graniu. Tu nie ma wirtuozerii, jest operowanie wszystkim znanymi faktami.
Ocena: 4/10