Recenzja filmu „Duchy Inisherin” (2022) Martin McDonagh
Martin McDonagh nie jest w stanie zrobić słabego filmu. Za każdym razem coraz bardziej się utwierdzam w tym przekonaniu, gdy Irlandczyk wypuszcza nowy film. I tym razem zrobił prawdopodobnie jeden z filmów, który z miejsca zostanie prawdopodobnie ścisłym topem 2023 roku. Superlatywy w jakich ten film został przedstawiony przez grono krytyków i widzów jest zupełnie podstawne, ba, prawdopodobnie jest to najlepszy film nominowany do Oscara w tym roku w ogóle. Jednak, ja nadal mam wrażenie, że to „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” było dziełem życia McDonagha.
Irlandzka wojna domowa lat dwudziestych jest w spółczesności zapomnianą, wręcz niezastałą historią Europy. Jednak McDonagh, jako Irlandczyk, a przy tym najsprawniejszy obserwator społeczny i błyskotliwy socjolog chciał w sposób filmowych przekazać nie tylko samo tło tragicznych zdarzeń lat 20tych w Irlandii, ale i zmetaforyzować je.
Tym bardziej ciekawe, że ten film może być sprawnym metaforycznie jak i dosłownie. Fabuła przyjaźni nagle zaniechanej, niechcianej i niezrozumienie tego faktu przez drugiego przyjaciela (w tej roli fenomenalny Colin Farrell) jest czymś niezwykle angażującym, hipnotyzującym i zagadkowym. Łatwo przy tym wziąć stronę niewydarzonego, ale dobrotliwego wioskowego głupka niż zadufanego inteligenckiego buraka, któremu odechciało się być przyjacielem. Ale McDonagh jak zawsze jest niejednoznaczny moralnie i robi pewien twist retoryczny.
Cały film mimo bycia stosunkowo ponury, a znamiona komediowe są moim zdaniem śladowe, jednak mija z szybkością błyskawicy, a całość jest tak kameralna, zgrabna, a przy tym kolosalna w wymowie, że znowu jestem pełen podziwu dla twórcy. Przy tym trzeba tu oddać, że trzy postacie główne grane przez Farrella, Gleesona seniora i Keoghana są wzorowe, a wręcz wszystkie trzy zakrawają o najlepsze role w karierze owych aktorów! McDonagh znowu, jak w przypadku „Trzech billboardów…” główna trójka wspina się na wyżyny swojego kunsztu.
„Duchy Inisherin” są jak rzucanie w nas przez starego przyjaciela paluchami wskazującymi. Po co on to robi? Ano, ma powód. Musisz tylko podnieść ten palec i obejrzeć go dokładnie. I obejrzeć równie dokładnie… sprawce rzutu. A przy tych wszystkich metaforycznościach, jest to po prostu bardzo dobry film, również ze względu na jego formalną maestrie może być to uczta dla widza niedzielnego i niedoszukującego się jakiś głębszych przesłanek i morałów.
Ocena: 7/10