Recenzja filmu „John Wick 4” (2023) Chad Stahelski
Chad Stahelski już po raz czwarty raczy nas filmem z serii o neonowym napieprzaczu po mordach i strzelaczu do celu. I o ile rozumiem fenomen tego filmu i pewną koncepcje tego akcyjniaka nasterydowanego impresją, o tyle to nie przemawia do mnie. To nie jest za bardzo mój typ filmu sensacyjnego. John Wick wydaje mi się postacią z kartonu, zbyt powierzchownego, nie umiem wejść i zaangażować się w jego motywacje. Po prostu nie jest to dla mnie antagonista z krwi i kości. W ogóle z Keanu Reevesem mam ten problem, że jego maniera filmowa często nie pozwala mi się cieszyć z jego ról. Po prostu jest to jakiś nieangażujący mnie w siebie typ aktora, którego postacie są zagrane dobrze. Ale w ogóle mnie nie interesują i nie ciekawią.
Trzeba jednak było dać szansę Johnowi Wickowi po raz czwarty, bo do tej pory spotkałem się z samymi wręcz euforycznymi opiniami na temat tego filmu. Po seansie powiem krótko i zatoczę koło w tym co już wspomniałem: jest to obiektywnie niezły film dla szerokiej publiczności. Ale ja nie jestem w tej materii obiektywny i dla mnie jest on czymś zupełnie zbędnym. Powtarzam: DLA MNIE.
Wszystko jest wykonane technicznie topowo, widać pracę, widać konwencję i widać talent. Nie widać jednak emocji, nie widać postaci, nie widać motywacji. Sceny są jakąś parafrazą z emocjonalnością komiksu za dychę i wymową niczym harlekiny. Scena pod Montmarte to jakiś budzący we mnie wspomnienie wstawianych przez ludzi na Facebook’u w latach 2010-2013 laurek z randomowymi cytatami. Nie ruszają mnie takie rzeczy, czcze i aspirujące, ale tylko aspirujące, postawy wzniosłe Johna Wicka to bubel. I ja na ten bubel nie mogę przystać, bo Reeves chcę mi zatańczyć efektownego kankana przed oczami, gdzie ja widzę tylko jego desperacje i wodzenie mnie za nos po atencję. To się nie uda.
„John Wick 4” to film dla rzeszy ludzi. Powiedziałbym nawet, dla każdego. Ja jednak nie kupuję całej serii. Nie leży mi ona. Ma jakieś tendencje do bycia pastiszem filmów N.W. Refn’a. Ale to jest tylko tendencja, tylko nieudolna i pusta kalka bez pokrycia. To wszystko budzi we mnie poczucie, że John Wick to postać do jednorazowej konsumpcji. Był i nie ma. I ten jednorazowy sztuciec kina akcji po raz czwarty na dwie godziny zaistniał, a po następnych dwóch uciekł ze świadomości.
Ocena: 3/10