Recenzja filmu „Amsterdam” (2022) David O. Russell
David O. Russell i Christian Bale jawili się jako duet reżyser-aktor idealny. Bardzo dobry „Fighter” i niezłe „American Hustle” dawało wiele przesłanek do tego, żęby uważać że trzecie połącznie sił tych panów da nam przynajmniej solidny film. Dodatkowo, Russell miał do dyspozycji spory budżet i plejadę gwiazd, od Margot Robbie i Johna Davida Washingtona, przez Ramiego Maleka i Anye Taylor-Joy, po Roberta De Niro, Michaela Shannona i Mike’a Myersa. Ufff, po prostu sama śmietanka. Tyle że… z tej śmietany wyszedł kis pierwszego sortu.
Żeby było jasne, Christian Bale wywiązał się ze swojej roli bardzo dobrze, ale nie ta część duetu położyła ten film. Russell napisał scenariusz, który zmierza donikąd i mówi o niczym. Dodatkowo poprowadził go tak, że po dwudziestu minutach będzie raczej nam się spać niż śmiać, bo ponoć, tak przynajmniej reklamował ten film Disney, jest to komedia.
Napocząłem już temat gry Bale’a, ale trzeba tu dać jakiś wyrok nad całą plejadą gwiazd, która gra coś między poprawnie, a graniem na autopilocie. Odtwórcze gadaniny Michaela Shannona, Ramiego Maleka i co najbardziej zaskaujące Anyi Taylor-Joy, która gra najmniej wyraziście odkąd ma swój prime time to wizytówki tego filmu. Po prostu jeden wielki poprawny smęt.
Rozumiem pobudki Russella dla których chciał zrobić film o kombatantach i obrócić cały powojenny klimat w absurd, ale to co nam serwuje to jest jakiś zupełny klops. Russell nam gada i gada, pokazuje i pokazuje, a my możemy to skwitować na koniec tylko słowami: no i właściwie, co to zmieniło? No nie zmieniło to niczego. Może jedynie osłabiło reputacje Russella.
Mam wrażenie, że był to film sfinansowany i zrealizowany tylko po to, aby Disney zapełnił swój serwis streamingowy „bezpiecznym” filmem dla każdego, który by przyciągał widzów obsadą. No i jeśli chcieli zrobić kosztowną dwugodzinną ulotkę swoich usług to tak, może jakoś po części im się udało. Chociaż i to można wziąć pod dyskusje bo box office tego filmu nie pokrył nawet połowy budżetu, a finansowo „Amsterdam” był totalną klapą.
„Amsterdam” to film nieudany, zupełnie położony realizacyjnie i narracyjnie. Scenariusz od początku nie zapowiadał sukcesu, a duet Bale-Russell prawdopodobnie może już nie zagościć na ekranie po tej wtopie. I może to lepiej, bo Bale ostatnio ma słabe wybory filmowe, a marnowanie takiego świetnego wyrobnika aktorskiego jest co najmniej nieodpowiednie.
Ocena: 3/10