Recenzja filmu „Goliat” (2021) Frederic Tellier
Po dyskusyjnym sukcesie „Ocalić i zginąć” Frederic Tellier znowu serwuje nam obyczajowy dramat skupiony na francuskim społeczeństwu i jego problemach. A właściwie jak również w przypadku wcześniejszego filmu, na problemach konkretnej grupy zawodowej, jednak dodatkowo teraz przemyca problemy ogółu ludzi które wynikają z nich. O ile Tellier jest bardzo sprawnym obserwatorem, o tyle mam znowu wrażenie, że nie potrafi tych obserwacji przekuć w emocje. Chociaż i tak jest nieznaczna poprawa w stosunku do ostatniego filmu.
Film opowiada o nierównej walce ludzi (prawnika i nauczycielki WF-u) z machiną potentata pestycydowego. Czy walka jest skazana na porażkę od samego początku? W zasadzie tak, jeśli próbę podejmą jednostki, a nie masy. I jak również bywa zazwyczaj te jednostki, jak silne by nie były, z góry skazane są na porażkę. Jak więc wzniecić ogień który rozpali tłumy? Mamy tu do czynienia z dwoma różnymi postawami, organicznej pracy adwokata i strajku głodowego nauczycielki. Dwie odmienne wizji walki, konstruktywną i autodestrukcyjną. Obydwie mają skupić uwagę społeczeństwa na problemie. Ale która będzie efektywna?
W opozycji do dwóch wojowników o sprawiedliwość i prawdę mamy młodego karierowicza, który ambitnie pnie się uprawiając wątpliwy moralnie lobbing swojej firmy. Co ważne, nie jest to postać jednowymiarowa i jednoznacznie zła, chociaż sprawia wrażenie dupka. Tak, czy inaczej, ocena całości postaci jest trudna i jak bywa, do końca tej oceny wystawić nie można tym bardziej, że lobbysta operuje relatywizmem moralnym jak szpadą, a i pewne ludzkie cząstki nadal co krok dają o sobie znać.
To co ważne i zostało już nadmienione przeze mnie wcześniej, film mimo bycia sympatyzującym z jednym poglądem na działalność firm produkujących pestycydy, nie jest ekstremistyczny. To znaczy, bierze on pod uwagę inne fakty wynikające z działalności firm, a przy tym daje upust niejednoznaczności moralnej ich działania. Dodatkowo przewija się motyw dwóch rodzajów walki i ich skuteczności. W całości mamy tu do czynienie z filmem, który zmusza nas do oceny każdego z bohaterów i przybrania pewnej figury retorycznej wobec zaistniałej sytuacji. Ale tak być nie musi! Równie dobrze, może pozostawić widza z ogromnym niedopowiedzeniem.
Problem jednak w tym, że jak bywa w filmach Telliera brak jest większego zaangażowania widza w samą fabułę i jej emocjonalność. Reżyser jest skrupulatny i dokładny, ale ma problemy z nadawaniem wagi scenom, a wygłaszane monologi przez bohaterów zamiast podbudowywać realizm i wzbudzać uczucia, tylko je tłamszą i mdlą. Końcówka filmu to już w ogóle rozjazd i Tellier za bardzo poszedł w bycie kronikarzem podszytym obojętnymi emocjami zamiast sprawnym ekranizatorem.
„Goliat” to nie jest film monumentalny ani wielki. Porusza trochę zapomniany przez społeczeństwo europejskie problem pestycydów i chwała mu za to, jednak reżyserowi nadal brakuje przekazania realnych emocji, a pewną część filmu prowadzi narrację jak podręcznik dla urzędników. Stając oko w oko z tym filmem, mam jednak obawy, że większość odbiorców zapomni o czym był po 5 minutach od obejrzenia. A szkoda.
Ocena: 4/10