Recenzja filmu „Aftersun” (2022) Charlotte Wells
Zrobić taki debiut filmowy, który „zrobi” nominację oscarową w jakiejkolwiek kategorii to sztuka. Ale zrobić najlepszy film roku debiutem, a może nawet jeden z najlepszych filmów dekady debiutem to jest coś niesamowitego, niespotykanego i w ogóle przerażającego. Tak, talent Charlotte Wells mnie przeraża, imponuje i zachwyca. Kiedy oglądałem „Aftersun”, gdzie twórczyni opowiada mi autobiograficzny sen z dzieciństwa chciałem zjeść własną nogę z zachwytu i wyznać miłość wierszem dlatego, że tak mi imponuje ta reżyserka.
Po początkowym zachwycie i nadmienieniu tego jak wielki talent ma Charlotte Wells, przejdźmy do samego filmu. Jest to niezwykły, wolny, przyziemny, a przy tym tak odległy od przyziemności film, że wzbudza we mnie emocje dwuznaczne. Jest jak wspomnienie dziecka, dwuznaczne, zatarte, niewyraźne. A przy tym przełożone przez filtr teraźniejszości, czułości i ciepła, które rozbraja na czynniki wszystkie aspekty zastałe tychże wspomnień. Retrospekcja zrozumienia ojca.
Przepięknie zrealizowany, wolny, immersyjny film. Zupełnie niedopowiedziany, niejednorodny. Reżyserka nie ma widza za idiotę, daje nam hotelowy basen pełen wody, po którym my sami musimy płynąć w tempie swoich własnych przemyśleń, interpretacji i domysłów. Nie ma nic dosłownego, za to wszystko jest tak pięknie wyważone, że czuje się jakbym to przeżył. Jakby to były moje wakacje.
Operując tak powidokami wydarzeń sprzed ćwierć wieku reżyserka daje tu mnóstwo empatii i czułość wobec swojego ojca, samotnego w gruncie rzeczy mężczyzny, który przechyliłby nieba córce, który zarówno słowem jak i czynem wyraża na każdym kroku miłość do niej i nie oczekuje niczego w zamian. Ta miłość w postaci powidoków, jakby dotarła do twórczyni dopiero po czasie. Klisze się nałożyły, gdy sama została rodzicem. Zrozumienie ojca przyszło, z tym że po czasie. I tak jak moment kulminacyjny, łapie za gardło w najmniej oczekiwanym momencie.
„Aftersun” to debiut idealny, zostający w pamięci, emocjonalny, wyważony, przepięknie zrealizowany i oryginalny. Niezwykłe wyczucie estetyczne i formalne reżyserki, a przy tym zgranie tego z treścią i tempem powolnych, ciepłych wakacji podszytych nie dramatycznym, ale bardzo dryfującym w myślach obrazem smutku jest niesamowity. Charlotte Wells wykonała kawał świetnej filmowej roboty i śmiało mogę powiedzieć, że jej film to najlepszy nominowany do Oscarów w jakiejkolwiek kategorii film tego roku. A także prawdopodobnie najlepszy film tego roku w ogóle.
Ocena: 7/10