Recenzja filmu „Operacja Mincemeat” (2022) John Madden
W rzeczy samej kariera Johna Maddena jest specyficzna, żeby nie powiedzieć, że zupełnie dziwna. Oto solidny wyrobnik brytyjskich średniaków, lub filmów klasy B w 1998 roku wypuszcza „Zakochanego Szekspira” i zgarnia Oscara, a potem… no a potem znowu robi sieczki albo lekkie obyczaje. Cóż, czy trafiło się ślepej kurze ziarno? Moim zdaniem Madden, po prostu lubi kino nie do końca wymagające, takie które zaangażuje (ale niezbyt przesadnie) fabułą i w miarę solidnym wykonaniem. Kino kanapowe, troszkę większego kalibru. I nie chce być źle zrozumiany, ja szanuję całkowicie koncepcje Maddena jednak trochę żal, że nie poszedł po swoim sukcesie za ciosem.
Niemniej, John Madden wrócił w tym roku z bardziej wymagającą fabułą, opierającą się na najbardziej strategicznej operacji w dziejach Aliantów. Nie, nie był to odwrót z Dunkierki ani kampania na Pacyfiku, a właśnie wrzucenie przebranych w mundur oficera zwłok brytyjskiego kloszarda do Morza Śródziemnego ze spreparowanymi planami brytyjskiego wywiadu jakoby Alianci mieli zaatakować w Bałkany i Sardynię. Wyłowione zwłoki kloszarda przez sympatyzujących z państwami osi Hiszpanów szybko dotarły do Hitlera, a zbrodniarz połknął haczyk i przerzucił siły z Sycylii na Sardynię i Bałkany tworząc praktycznie nieuzbrojony korytarz do ataku aliantów i odbicia wyspy z rąk nazistów, co potem poskutkowało błyskawiczną wręcz kampanią we Włoszech kontynentalnych.
No dobrze, ale nie będę tu więcej rozwodził się nad historycznymi zagadnieniami „Operacji Mincemeat”, samym filmem. No cóż, jest on zrobiony w konwencji do bólu przyziemnej i jak najbardziej naturalistycznej. Przypomina on nieco „Sensacje XX wieku”, z tym że zamiast Wołoszańskiego mamy tu Collina Firtha, który gra jedną ze swoich najmniej charyzmatycznych ról w historii. Rozumiem, że Madden chciał przekazać nam powagę sytuacji i to jak bardzo wiele zależało od bardzo niewielu oraz tego czy Hiszpanie oraz Hitler połkną haczyk, jednak wyszedł tu obraz jakby wszyscy się pocili, nerwowo spoglądali i nie wiedzieli właściwie co robią. Trochę ten obraz niepewności Madden nieintencjonalnie skarykaturyzował w obraz psychicznej niemocy.
„Operacja Mincemeat” jest filmem bardzo restrykcyjnym i kronikarskim, do bólu brytyjskim, a przy tym straszliwie niezapadającym w pamięć. Tym bardziej jest to bolesne, że temat samego filmu jest czymś niebywale ważnym oraz ciekawym dla nas jako kontynuatorów pamięci o II Wojnie Światowej. Niestety John Madden zrobił film, który jest wymówkowy w swojej istocie: no tak proszę państwa, jest to film o ważnej sprawie, więc jako ekranizacja ważnej sprawy broni się sam przez swój etos i patos! Ryba, w tym wypadku widz, połknie haczyk, nawet jeśli film będzie wykonany i poprowadzony jak nudny wywód historyczny rodem z filmów słabej klasy. No niestety, obawiam się, że w przeciwieństwie do niemieckiego zbrodniarza, widzowie tak ochoczo tego haczyka nie łykną.
Ocena: 3/10