Recenzja filmu „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” (2021) Wes Anderson
Naczelny miłośni symetrii i estetyki w Hollywood ponownie zachwyca pięknymi kadrami i zdaje się wzdychać: ehh, kiedyś to było. No faktycznie było, a dziennikarstwo miało zdecydowanie inny wymiar niż teraz. Tak więc Wes Anderson postanowił uczcić pamięć „starej szkoły” dziennikarstwa i stworzył niezwykle słodką i przeuroczą laurkę na temat cudowności narracji dziennikarskiej. Sam koncept brzmi niezwykle… nudno? No bo tak, zastanówmy się tak na pierwszy rzut oka, co jest takie prześwietnego w redakcji tekstów? Wszystko! Oczywiście, w dobie szybkich newsów i papki informacyjnej długie treści dziennikarskie są rzadkością lub gatunkiem zgoła na wymarciu (oczywiście pewne wyjątki są). Redakcje chcą klikalności i sensacji, a nie rzetelnego, szczegółowego i ciekawego dziennikarstwa, które odeszło do lamusa. I właśnie tu Wes Anderson chce niejako ten wymarły gatunek wynieść na piedestał.
Jak już wspomniałem esteta będzie estetą. Anderson Znowu w każdym calu i z całą swoją genialną sterylnością robi film „domek dla lalek”, gdzie wszystko począwszy od ról, przez kostiumy i scenografie po montaż scen jest jak w zegarku. Z tym, że tym razem reżyser daje sobie więcej różnorodności i dzieli film na różne „artykuły”, które opowiada swoją reżyserią.
Nie można jednak nie odnieść wrażenia, że Anderson powoli zaczyna wypalać się z kolejnych sztuczek i pomysłów, a sam patent na robienie filmów powoli zaczyna nużyć. Z resztą dzięki np. serii „Paddington” dowiedzieliśmy się, że trochę to nie jest tak że tylko on potrafi być taki zwiewnym estetą lubującym się w pastelach i porcelanie.
Symetria w kadrach znowu jest zachowana, ale niestety występuje też symetria aktorska i nie ma tu zbytnio kogo do pochwalenia, ale także i zganienia, co już jest lepszą wiadomością. Film w ogóle jest równy i poukładany jednak czasem ta grzeczność Andersona zwyczajnie denerwuje, a człowiek chciałby już zobaczyć coś wychodzącego poza ramy własnego artyzmu reżysera.
„Kurier Francuski…” jest filmem zrealizowanym niezwykle zgrabnie, ale też jednostajnie. Przy czym ta symetria bijąca z ekranu, nie przekłada się na symetryzm samego reżysera, który jawnie laurką dla dziennikarstwa bardziej wymagającego, a właściwie żurnalistyki bije w brukowce, dziennikarstwo głównego nurtu i politykę klikalności redakcji.
Ocena: 6/10