Recenzja filmu „Spider-Man: Poprzez multiwersum” (2023) Joaquim Dos Santos/Kemp Powers
Spider-Man mimo ekranizowania go kinowymi filmami od przeszło 20 lat nadal jest tematem niezwykle nośnym, pożądanym i miodnym wzrokowo. Tym bardziej nie dziwi kolejna część zapoczątkowanego w 2018 roku animowanego multiwersum Człowieka-Pająka, które było animacją wręcz innowacyjną.
Nie inaczej jest w przypadku drugiej części cyklu, a można nawet powiedzieć, że tym razem mamy do czynienia z lepszym sequelem od oryginalnej animacji. Jeszcze więcej Spider-Manów, jeszcze więcej mieszanki stylów i konwencji. Krótko mówiąc – jeszcze więcej Spider-Mana w Spider-Manie.
Od tego kolażu multi-pająkowego może boleć głowa i wzrosnąć ciśnienie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mamy tu począwszy od zwykłych komiksowych pajęczaków, przez wersje aktorskie, po lego Spider-Mana i Spider-Kota. A to wszystko ubrane w animację z najwyższej półki, z wielkim smakiem i stylem, po prostu popkulturowy bigos do kwadratu. Smaczny bigos.
Po raz kolejny czapki z głów przed twórcami za niesamowitą inwencję i kreatywność oraz wykonawców tej animacji za bezbłędność i precyzję. Nie możne się silić na żadne streszczanie fabuły czy dekonstrukcje jej bo będzie się to mijać z celem i wartością dodaną samej animacji. Bezwzględnie będzie to animacja roku, na lato jak znalazł, a szczególnie na dzień dziecka i koniec roku. Zabierać dzieciaki do kina i koniec kropka. A jak nie to iść samemu!
Ocena: 6/10